Urodzinowy nastrój udziela się mi i Emilce od Świąt Bożegonarodzenia.
Nie mam na myśli jedynie prezentów(ale nie zapominam o nich-przecież te nie muszą być materialne,kupione).
Po prostu,w tym czasie wszyscy są uśmiechnięci,serdeczni,a zakupy dla dzieci to frajda-"Zobacz tu!","Nie!Zobacz ten!","A To?"-i dzień z głowy,ale właśnie to jest fajne!Jak wiecie-wszystko zależy od punktu widzenia,a ten zazwyczaj bywa z punktu siedzenia.Nie byłabym sobą,gdybym nie wspomniała o mamie-ta dodawała NIESAMOWITEGO CZARU-wesoła,radosna,wnosiła radość i optymizm w życie.(MUSI DOJŚĆ DO ZDROWIA!)
Urodzinki miałam wyprawiane wraz z Emilką.
Obie zdecydowałyśmy,że tort musi być truskawkowy.Wierzcie-pychotka!
Po pobycie mamy w szpitalu,było spokojnie,a wręcz smutno...mi!Brat w ten dzień zabierał mamę do domu-jej domu,gdzie mieszka z nią i rodziną.Był moment,gdy się popłakałam...Cała ja.
Po odśpiewaniu"100 lat",wypiciu PICOLO?,z napełnionymi brzuszkami zaczęliśmy grać w osławionego Chińczyka.Po zaledwie kilku minutach,robiąc zdjęcia,zauważyłam,że przy grze,zostali sami wujkowie z ciocią.HM?BYWA!
(Emilka-"mama-nie powiem Ci,co tata kupił.O,nie!Nawet nie pytaj! To pachnie i dużo będziesz czytała,no wiesz taki słoik.Mama,ale nie pytaj się,ja nic nie powiem!)
Wojtek zaskoczył mnie bukietem kwiatów,aż mojemu bratu wypadł aparat z ręki,a zamiast zdjęcia nakręcił film dziwiąc się,że nie może go odtworzyć. Po godzinie,wszyscy usłyszeli-"Aaaaa"-uśmiech brata bezcenny.
Oczywiście,nie zostałam pozbawiona radości ze świec i wosków.
Właśnie czytam:"Co wie noc".
P.S.
U kuzyna na weselu,tańczyłam z bratem.Jak zwykle zrobił "przewrót"w powietrzu,po czym mnie łapał.W pewnym momencie zawisłam"do góry nogami" -"Robeeert!Puść"-No i puścił mnie na łeb...zapomniał zrobić przewrót.
Kochane,życzę Wam miłego weekendu
Z SERDUCHEM NA DŁONI
MARIKA